#pseudowybory

Pisowskie pseudowybory pocztowe

Przyzwoici ludzie wiedzą co to jest dobro, a co to jest zło. Przyzwoici ludzie wiedzą więc, że pseudowybory pocztowe forsowane przez PiS są czymś złym. Potrafią podać liczne argumenty, z powodu których przyzwoity człowiek nie może „pocztowych wyborów” zaakceptować…

Fakty

Materiał opracowany na podstawie wypowiedzi prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego dla Radia RMF. Zarzuty wobec działań PiS podejmowanych na rzecz przeprowadzenia wyborów w maju 2020 r.

Uchwalone zmiany w prawie wyborczym naruszają zasadę rzetelności wyborów, zasadę ochrony zaufania obywatela do państwa i prawa – w szczególności chodzi o art. 2 konstytucji i preambułę do niej. Wprowadzone rozwiązania charakteryzują się tym, że władze publiczne nie będą w stanie zagwarantować, iż pakiet wyborczy dotrze do wyborcy na czas i zostanie mu doręczony, że karta do głosowania zostanie osobiście wypełniona przez danego wyborcę, że z treścią jego decyzji wyborczej nie zapoznają się osoby trzecie, w tym także przedstawiciele władzy. Nie ma gwarancji, że wyrażona wola przez wyborcę znajdzie odzwierciedlenie w wyniku wyborów. 

Zmiany wprowadzone przez PiS w prawie wyborczym nie dają gwarancji tajności głosowania. Mamy do czynienia z rozwiązaniem, które nazwę “wybory” rozciąga na procedurę odległą od tego, czym są rzeczywiste wybory opisane w obowiązującej Konstytucji. Mamy do czynienia z głosowaniem, które odbywa się poza lokalem wyborczym, a w tradycji polskiej utrwalonej w zastanym pojęciu “głosowanie” to jest zasadniczo głosowanie w lokalu wyborczym.

W małym fragmencie, dotyczącym wyborców niepełnosprawnych, dopuszczano dotąd możliwość głosowania poza lokalem wyborczym, ale jeżeli – jak stanowią projektowane przepisy – głosowanie ma się odbywać zasadniczo poza lokalem wyborczym, to znaczy, że nie mamy do czynienia ze zjawiskiem opisanym w art. 127 ust. 1 konstytucji, który stanowi, że prezydent jest wybierany w głosowaniu. Tutaj nie ma głosowania w tradycyjnym znaczeniu tego pojęcia. 

Przyjęte przez PiS rozwiązania naruszają art. 128 ust. 2 Konstytucji. Wybory prezydenckie powinny się odbywać w jednym dniu. Tu mamy do czynienia z sytuacją, w której wybory będą się odbywały przed dniem wyborów, przez okres 7 dniu, w których Poczta Polska będzie roznosić 30 mln pakietów wyborczych do obywateli. Poprzednio, wyjątkowo, dopuszczono taką możliwość w odniesieniu do wyborców niepełnosprawnych, ale jako wyjątek. Tutaj mamy przewidzianą regułę, która zakłada, że wybory odbywają się nie tak, jak stanowi Konstytucja: w konkretnym jednym dniu. 

Rzecz zupełnie fundamentalna: naruszenie art. 2 Konstytucji, tzn. istotna zmiana prawa wyborczego dokonana w trakcie trwającej już procedury wyborczej. W myśl tego artykułu istotna zmiana może być dokonana najpóźniej na 6 miesięcy przed pierwszą czynnością wyborczą. Art. 19 nowych przepisów mówi, że do tych wyborów nie stosuje się art. 289 Kodeksu wyborczego w zakresie terminów. A jest tam powiedziane, że wybory zarządza marszałek Sejmu nie wcześniej niż na 7 miesięcy i nie później niż na 6 miesięcy przed upływem kadencji urzędującego prezydenta.

Ustawodawca może to sobie zmienić, ale jak zmienia, to tym bardziej nie będą to wybory, o których mówi Konstytucja, tylko jakiś inny proces, w Konstytucji nieprzewidziany i z Konstytucją niemający związku rzeczywistego, tylko związek pozorny. Wynika to z orwellizacji naszego języka prawnego, mianowicie z używania pojęć w znaczeniu, którym jednak nadana treść zaprzecza, wprowadzając tym samym w błąd tego, kto zapoznaje się z tekstem prawnym.

Nastąpiła zmiana kalendarza wyborczego, a nie można zmieniać go w trakcie trwającej procedury wyborczej. Konstytucja stanowi w art. 128, że wybory zarządza marszałek Sejmu i wyznacza datę tych wyborów. Moment, kiedy zarządzenie ma zostać wydane – a ma ono formę postanowienia, jest konstytucyjnie zdefiniowany. Nie można tego postanowienia zmieniać w trakcie realizacji tego postanowienia. Nie można zmieniać reguł gry w trakcie gry.

Władza świadomie pozbawia prawa głosu obywateli przebywających poza granicami Polski oraz znajdujących się w kwarantannie narzuconej przez te władze. Pozbawienie prawa wyborczego może się odbyć tylko na podstawie prawomocnego wyroku sądu.

Władza ogranicza prawa polityczne obywateli, w szczególności prawa wyborcze, ponieważ przeprowadzenie procedury zasadniczo niezgodnej z Konstytucją pozbawia obywateli prawa do rzetelnych wyborów. To prawo wynika z Konstytucji, ale także z prawa międzynarodowego, według którego obywatele mają prawo do uczestniczenia w okresowo przeprowadzanych rzetelnych wyborach. Wybory opisane w złożonym projekcie nie są wyborami rzetelnymi.

To nie jest głosowanie, o którym mówi Konstytucja. To zdarzenie, które ma w sposób przemyślany zniweczyć prawo do głosowania. Z tego względu trudno uczestniczyć w takim procesie i traktować go jako działanie demokratyczne, mające na celu sprzyjanie ustrojowi demokratycznemu w państwie. 

Pseudowybory

Przyzwoici ludzie i nieprzyzwoici frajerzy

Przyzwoici ludzie wiedzą co to jest dobro, a co to jest zło. Przyzwoici ludzie wiedzą więc, że pseudowybory pocztowe forsowane przez PiS są czymś złym. Potrafią podać liczne argumenty, z powodu których przyzwoity człowiek nie może „pocztowych wyborów” zaakceptować:

  • bo zostały uchwalone wbrew Konstytucji i regulaminowi Sejmu;
  • bo nie gwarantują powszechności wyborów – jest absolutnie pewne, że nie każdy Polak otrzyma kartę do głosowania;
  • bo nie gwarantują równości wyborów – stwarzają możliwość kupowania kart wyborczych, ich kradzieży i nielegalnego głosowania za innych;
  • bo nie gwarantują tajności wyborów – zbyt blisko, na wyciągnięcie nieuczciwej ręki, będą nasze dane osobowe i karta, na której zaznaczyliśmy swój głos;
  • bo nie gwarantują uczciwości wyborów – nie zapewniają jakiejkolwiek obywatelskiej kontroli nad ich przebiegiem: od dostarczania kart wyborcom (nie wiadomo, kto je dostał, a kto nie) poprzez głosowania i wrzucanie kopert z głosami do skrzynek pocztowych (nie wiadomo kto głosował i czy ktoś nie głosował za innych), poprzez ich dowożenie ze skrzynek pocztowych do komisji wyborczych (gdzie można głosy „zgubić”), aż po samą pracę komisji wyborczych (gdzie można głosy unieważniać lub „pomylić” się przy ich liczeniu);
  • bo zagrażają życiu i zdrowiu Polaków – gdyż przeprowadza się je w środku panującej pandemii;
  • bo nie można mieć żadnego zaufania do polityków PiS, którzy je organizują.

Przyzwoici ludzie domagają się zatem przełożenia wyborów. Liczą, że opozycja wsparta Gowinem utrzyma senackie weto i „wybory pocztowe” się nie odbędą.

A co, jeśli do „wyborów pocztowych” jednak dojdzie?

Tu niektórzy przyzwoici ludzie nas zadziwiają.

Szymon Hołownia, który choć zauważa, że nie wiemy, jak oszust rozda karty, bo w tej chwili wciąż je tasuje i znaczy, to twardo deklaruje: nie bojkotujemy, nie abdykujemy i nie schodzimy z pola walki.

Wtóruje mu Robert Biedroń: Możemy się obrażać, tupać, płakać, odwracać głowę, ale możemy też iść na wybory i nawrzucać Kaczyńskiemu do skrzynki. To jest realna szansa nie tylko, żeby wygrać z Dudą, ale też pokazać, że jesteśmy.

Z kolei Piotrowi Zgorzelskiemu, prawej ręce Władysława Kosiniaka-Kamysza, określenie proponowanych przez PiS „wyborów pocztowych” jako kompromitującego Polskę rozwiązania nie przeszkadza stwierdzeniu, że jeżeli by one się odbyły, to należy bieg dokończyć, a apel o bojkot jest graniem w orkiestrze Kaczyńskiego.

Otóż tak się nie da, drodzy panowie. Jeżeli podziela się (a wiem, że podzielacie) argumenty świadczące o tym, że pisowski pomysł wyborów korespondencyjnych (i do tego w środku pandemii) jest niekonstytucyjny, nieuczciwy i zagrażający życiu i zdrowiu obywateli, że jest to polityczny szwindel i jako taki zasługuje co najwyżej na miano pseudowyborów – to w czymś takim po prostu nie bierze się udziału. Wybiera się bojkot – bo to jest jedyne przyzwoite w takiej sytuacji zachowanie.

Przyzwoity człowiek nie może legitymizować bezprawia, a swoim udziałem w pisowskich „wyborach pocztowych” – czy jako kandydat, czy jako wyborca – te bezprawne i niespełniające demokratycznych standardów pseudowybory by legitymizował.

Bywa, że za sprawą przyzwoitego zachowania coś możesz stracić lub czegoś nie zyskasz. A mniej przyzwoici lecz bardziej cwani nazwą ciebie frajerem. Jeśli chodzi o pisowskie pseudowybory jest dokładnie na odwrót. Bo frajerem będzie ten, kto zachowa się nieprzyzwoicie i weźmie w nich udział. Nie wygra – bo nie po to PiS te pseudowybory forsuje w takiej formule i w takim czasie, by Duda je przegrał. A PiS będzie mógł głosić na prawo i lewo, że skoro „przyzwoici ludzie” z opozycji wzięli w tych „wyborach” udział, to musiały być uczciwe i zgodne z prawem – bo gdyby takie nie były, to przecież by je zbojkotowali.

Nikt z nas, kto nie jest frajerem, nie wziąłby udziału w meczu piłkarskim, w którym bramka naszych przeciwników miałaby trzy metry szerokości, a nasza trzydzieści. Nikt, kto nie jest frajerem, nie usiadłby do szachów, mając na początku gry same pionki, podczas gdy nasz przeciwnik miałby same figury.

A pisowskie „wybory pocztowe” to właśnie taki mecz i takie szachy. Nie bierzmy w tym udziału. Nie bądźmy frajerami. Bądźmy przyzwoici.

Andrzej Machowski

Eksperta

Nie będzie w maju pseudowyborów!

To dobra wiadomość. To dowód na to, że nasz sprzeciw wobec forsowanych przez PiS „wyborów pocztowych” miał sens. Pokazaliśmy, że nie ma naszej zgody na pseudowybory, które nie byłyby ani powszechne, ani równe, ani też uczciwe. I które zagrażałyby naszemu życiu i zdrowiu.

Szkoda, że odejście od majowego terminu nie odbyło się zgodnie z Konstytucją. Rząd nie wprowadził stanu klęski żywiołowej – mimo że z powodu koronawirusa w takim stanie realnie żyjemy od początku marca. A wprowadzenie stanu klęski żywiołowej pozwoliłoby na legalne przesunięcie wyborów prezydenckich na bezpieczny jesienny termin.

Zamiast tego dwóch szeregowych posłów – Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin – po prostu ogłosili, że wybory się nie odbędą. To typowe dla PiS działanie „bez żadnego trybu”, bez żadnej podstawy prawnej.

Nie wiemy, kiedy wybory się odbędą (mówi się o lipcu).

Nie wiemy na jakich zasadach (mówi się, że będzie to poprawiona wersja „wyborów pocztowych”).

Nie wiemy, czy będzie to kontynuacja już rozpoczętego procesu wyborczego (co oznacza tych samych kandydatów), czy „nowe” wybory (co oznacza ponowne zbieranie podpisów i nowych kandydatów).

Dziś nie wiemy, czy będzie to powtórka z pseudowyborów, które chciano nam zafundować 10 maja, czy też będą to wybory uczciwe, powszechne i równe.

Na pewno wiemy tylko jedno. Tej władzy – skłonnej do matactw, oszustw i bezprawnych działań – trzeba uważnie patrzeć na ręce. Tak jak dotąd, a nawet jeszcze bardziej. Nie możemy pozwolić, by w Polsce zapanowała dyktatura jednego człowieka, który podejmuje decyzje „bez żadnego trybu” i nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności. Musimy przywrócić w Polsce zasady demokratyczne i rządy oparte na Konstytucji i poszanowaniu prawa.

To od nas – obywateli zatroskanych o Polskę – zależy jaka ona będzie. Obywatelski nacisk może wymusić na władzy, by czekające nas wybory były w pełni demokratyczne. Jeśli zorganizujemy się, jeśli będziemy aktywni – wygramy!

Zespół redakcyjny Prawdziwa Polska